My, dzieci z dworca Zoo. Christiane F. - Wir Kinder vom Bahnhof Zoo. 1981. 7,3 46 304 oceny. Strona główna filmu . Podstawowe informacje. Pełna obsada (40) Opisy (4)
Pierwsze co przychodzi mi na myśl o książce to wstrząsająca. Jednak dlaczego życie codzienne jest dla nas wstrząsające? Coś co się dzieje obok nas, na co sami chcemy przyzwolić legalizacją marihuany. Uważa się, że „coś zakazanego” smakuje o wiele lepiej, czyli kiedy „marycha” będzie powszechnie dostępna nikt nie będzie po nią sięgał. Sama trzymałam stronę legalizacji bez zastanowienia, uważałam środki odurzające za oczywiste jak papierosy czy alkohol. Czy to na pewno dobre wyjście dla osób uzależnionych? Czy jeszcze bardziej ich nie krzywdzimy podając im śmierć na tacy? Marihuaną się nie zabijesz, aczkolwiek wkrótce, kiedy już się przyzwyczaisz przestanie dawać „dobrego kopa” i poszukasz czegoś była i Christiane zwykła nastolatka z Berlina Zachodniego. W wieku dwunastu lat zaczęła palić haszysz w klubie „Haus der Mitte”. Jak sama opisuje chciała się przypodobać tamtejszemu społeczeństwu. Chciała być zauważana przez starszych chłopaków. Chciała być akceptowana, co moim zdaniem było spowodowane przez brak tolerancji w domu i przemoc doznawana przez niespełnionego ojca. Dzięki temu Christiane dostała szybką i bolesną lekcję życia, które tylko utwierdziło ją w przekonaniu, iż bytowanie na trzeźwo to jeden, wielki zawód. Chciała do kogoś należeć, być w paczce przyjaciół, z którymi łączyło ich osiągnięcie jak największego kopa bez udziału heroiny. Wszyscy zażywający hasz wiedzieli, że jak raz spróbujesz hery łatwo z tego nie wyjdzą, a standardowym zakończeniem tej przygody jest śmierć samobójcza zwana „złotym strzałem”. Po pewnym czasie co kolejni znajomi Christiane zaczęli „niuchać” herę, a ona nie mogła być tchórzem, dlatego spróbowała. Tak właśnie się zaczęło. Z czasem niewinna zabawa zaczęła przybierać coraz bardziej tragiczne formy. Nastolatka wmawiała sobie, iż nie jest uzależniona fizycznie i w każdej chwili może skończyć, bo goryczy prawdy nie mogła przełknąć. Kolejne strony to opis walki z własnymi słabościami na odwyku Jednak po co walczyć, gdy nie ma się dla kogo? Po co „być czystym” skoro wszyscy znajomi są na haju?Kiedy czytałam powieść od razu rzuciły się w oczy zdjęcia narkomanów umieszczone w środku . Na pierwszym z nich widnieje Detlef oraz na ostatnim. Zdumiewająca jest różnica między dwiema fotografiami zrobionymi w małym odstępu czasu. Niesamowite jak heroina może zniszczyć doszczętnie cały organizm. Z przystojnego chłopaka zmienił się w wrak, samą skórę i kości, która wygląda na około czterdziestu lat. Czasem trudno uwierzyć, że to było naprawdę, iż bohaterowie nie byli wymysłem autorki, a wszystkie zdarzenia są odwyk Christiane przeżywałam z wypiekami na twarzy „połykając” kolejna strony, ale to nic porównując moje emocje związane z pojawieniem się w powieści Detlefa, którego szczególnie polubiłam. Obrzydliwe, ale jednocześnie niecodzienne były ich poświęcenia cielesne dla heroiny. Mogli się puszczać za działkę, mogli kłamać i oszukiwać siebie nawzajem, byle, żeby władować sobie jak książka, która powinna być przestrogą dla młodych nastolatków, którzy coraz bardziej odważnie „smakują życia”. Po przeczytaniu lektury zmieniłam swoje stanowisko w związku z marihuaną. Dziewczyna zerwała kontakty z narkotykami tylko dzięki temu, iż nie mogła w pewnym momencie się do nich dostać. Gdyby mogła kupić działkę w sklepie spożywczym na pewno nie dożyłaby dnia dzisiejszego. Strach przed policją też jest hamulcem dla większości nastolatków, którzy boją się mieć styczność z prawem. Nie zapominajmy o konsekwencjach zdrowotnych. W biografii dziewczyna często podkreśla jak wyniszczoną ma wątrobę, że nie może jeść nic innego oprócz jogurtów, jak często miała żółtaczkę, jest to książka o ludzkich słabościach, które potrafią nas wepchnąć na samo dno.
Minęło prawie 40 lat od premiery szokującej książki "My, dzieci z dworca ZOO". Dziś 54-letnia Christiane Vera Felschernirow żałuje, że została jej bohaterką. Jak potoczyło się jej życie po premierze książki i filmu? Zobaczcie nasze wideo.
FilmChristiane F. - Wir Kinder vom Bahnhof Zoo19812 godz. 18 min. {"id":"30641","linkUrl":"/film/My%2C+dzieci+z+dworca+Zoo-1981-30641","alt":"My, dzieci z dworca Zoo","imgUrl":" Christiane i jej chłopak Detlef są uzależnieni od narkotyków. Oboje parają się prostytucją, aby zdobyć pieniądze na kolejną działkę. Więcej Mniej {"tv":"/film/My%2C+dzieci+z+dworca+Zoo-1981-30641/tv","cinema":"/film/My%2C+dzieci+z+dworca+Zoo-1981-30641/showtimes/_cityName_"} {"linkA":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeA","linkB":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeB"} Wstrząsająca ekranizacja pamiętników Christiane F. 12-letnia Christiane, dorastająca w blokowiskach Berlina, nie ma żadnych zainteresowań. Wraz z koleżanką trafia do lokalu, gdzie kwitnie handel narkotykami. Tam poznaje niewiele starszego Detlefa, który jest uzależniony od heroiny. Dziewczyna zaczyna od wdychania białego proszku, z czasem sięga po strzykawkę. Coraz głębiej grzęźnie w nałogu, a gdy zaczyna brakować jej pieniędzy, zostaje Felscherinow była konsultantką przy tym filmie, mimo to nie została uwzględniona w napisach końcowych. Większość statystów na dworcu Zoo, a także w klubie Sound zagrali prawdziwi narkomani, prostytutki i zwyrodnialcy, zebrani przez twórców wyłącznie na potrzeby filmu. 12-letnia Christiane po rozwodzie rodziców mieszka z siostrą Sabine i matką w niewielkim mieszkanku w Gropiusstadt - ogromnym, szarym blokowisku Berlina Zachodniego. Znudzona i zmęczona dotychczasowym życiem, wieczorami pożycza od matki szpilki i spaceruje po ulicach miasta, marząc o wyprawie do "Soundu" - najnowocześniejszej wówczas dyskotece ... więcejzdaniem społeczności pomocna w: 87%Już na wstępie nie będę ukrywała, że film "My, dzieci z dworca Zoo" niestety mnie rozczarował. Muszę przyznać, że chcąc zekranizować książkę opowiadającą o losach nastoletniej Christiane, reżyser filmu - Uli Edel miał ogromne pole do popisu, bowiem lektura jest niesamowicie wciągająca, a przede wszystkim zaskakująca. Zawsze z żalem oglądam filmy, w ... więcejzdaniem społeczności pomocna w: 48% Może to wina tego, w jakich czasach powstawał film, ale moim zdaniem jest okropnie niedopracowany i nieprzemyślany. Książka miała niesamowity klimat, za to film zbyt szybko przeskakuje od jednego etapu do drugiego. Przeczytałam książkę, filmu jeszcze nie obejrzałam ale przez całą książkę nie mogłam po prostu pojąć jak można być tak głupim jak główna bohaterka. Przecież zanim wzięła heroinę to doskonale wiedziała, że ludzie, którzy ją biorą bardzo szybko kończą na samym ... więcej Otóż nic podobnego. Requiem dla snu było zmyśloną historyjką podrasowaną dobrą techniką kręcenia scen i przejmującą muzyką w celu przestrogi przed braniem narkotyków i ukazania niektórych życiowych tendencji w środowisku USA. Aby owa przestroga nabrała bardziej ... więcej Ogółem film był do przeżycia, osobiście oceniłam go na 'dobry'. Jednak to zakończenie było takie nagłe, niespodziewane, że szok. Ominęli naprawdę baardzo dużo, czas tracili za bardzo na pokazywanie miasta, na początku jazdę pociągiem i pokazywaniem właściwie otoczenia i sam ... więcej Ten film pokazuje praktycznie wszystkie konsekwencje związane z zażywaniem heroiny i należy mu się szczególny szacunek za to że był taki właśnie "realistyczny".
5/5: Niewiele poza ogólnym wrażeniem czy raczej przerażeniem pamiętałam z pierwszej lektury „My, dzieci z dworca ZOO”. Było to w końcu ponad 30 lat temu, zaraz po jej pierwszym polskim wydaniu. Teraz przeczytałam ją będąc matką prawie nastolatka, rówieśnika Christianne F. z okresu, gdy zaczęła swą przygodę z narkotykami. Sięgnęłam nie spodziewając się wiele, w
Mini serial 2021 6g. 50m. od 18 lat Dramat Christiane, Stella, Babsi, Axel, Michi i Benno poznają się podczas undergroundowych imprez w pełnych narkotyków berlińskich klubach. Są silni, odważni i wiodą szalone życie w „raju”, który początkowo wydaje im się być feerią kolorów, brawury i ekscytacji. Centralną postacią i osią dla całej grupy jest Christiane, na życiu której ogromne piętno odcisnęło rozstanie jej rodziców. Dziewczyna ucieka z domu, by odnaleźć się w niezwykle kuszącym alternatywnym świecie. Zacieśniające się z biegiem czasu więzi między nastolatkami sprawiają, że członkowie grupy w hedonistycznych uniesieniach szukają kolejnych dreszczy emocji, przeżywając pełne euforii wzloty i mroczne, niebezpieczne wręcz, upadki. Podczas gdy ich życie i związki na zmianę rozwijają się i rozpadają, ich własne traumy wciągają ich w wir, z którego nie każdy jest w stanie uciec.
MY, DZIECI Z DWORCA ZOO AUDIOBOOK QES • Audiobook ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 14184362996
Słynny krytyk filmowy Robert Ebert napisał w 1982 roku, że My, dzieci z dworca Zoo to jeden z najbardziej przerażających filmów, jakie dane mu było obejrzeć w swoim życiu. Historia o nieletnich Niemcach umierających z przedawkowania narkotyków musiała robić w dniu premiery na widzach piorunujące wrażenie, aczkolwiek wydaje się, że równo czterdzieści lat po pierwszych kinowych seansach nie niesie już za sobą takiej zaczęło się w Berlinie Zachodnim w roku 1978, kiedy to przed jednym z sądów toczył się proces przeciwko mężczyźnie oskarżonemu o korzystanie z usług niepełnoletnich prostytutek w zamian za narkotyki. W roli świadka na rozprawie pojawiła się szesnastoletni Christiane Felscherinow, która swoim zachowaniem od razu zwróciła uwagę dziennikarzy z magazynu Stern. Kai Hermann i Horst Reick na tyle zainteresowali się losem dziewczyny, że z pierwotnie zaplanowanego dwugodzinnego wywiadu pozostało znacznie więcej – setki minut nagrań spisanych w formie książki, która od razu po premierze wzbudziła mnóstwo kontrowersji. Na fali popularności pojawiła się szansa na ekranizację opowieści Christiane F., której reżyserem został debiutujący na wielkim ekranie Uli Edel. Wcześniej miał okazję realizować tylko krótkometrażówki i projekty dla telewizji, a tu pojawiła się okazja od razu do zmierzenia się z trudnym, zwłaszcza pod względem emocjonalnym, materiałem. W końcu mowa o historii młodych osób, które z tygodnia na tydzień staczały się na samo dno społecznego piekła, gdzie za pokarm służyły narkotyki, zaś za walutę – ich własne przeciwieństwie do tegorocznego serialu My, dzieci z dworca Zoo, Edel w głównych rolach obsadził naturszczyków będących w tym samym wieku, co ich literackie pierwowzory. Wcielająca się w narratorkę i najważniejszą bohaterkę Natja Brunckhorst miała na planie filmowym czternaście lat. Jej wygląd robił piorunujące wrażenie – nakładany mocny makijaż tylko podkreślał dziecięcość twarzy, a pożyczane od filmowej matki buty na obcasie uwydatniły drobną posturę, tak bardzo absurdalnie prezentującą się na tle obskurnego dworca kolejowego, zasyfionych toalet i szaroburych ulic, na których czekała na kolejnych na podstawie rozwoju fabuły dosyć łatwo można rozpisać trajektorię losów protagonistki – od rozbitego domu na obrzeżach Berlina przez uczęszczaną dyskotekę Sound aż do opustoszałych parkingów razem z obleśnymi klientami – to często brakuje związku między kolejnymi scenami, jak gdyby materiał był zbyt obszerny, przez co scenarzyści musieli często korzystać z nożyc, wycinając kolejne istotne elementy całości. Najlepiej to widać w kontekście sfery psychologicznej, prawie całkowicie pominiętej przez reżysera. Bardzo rzadko postacie mówią o swoich emocjach. Dochodzi do tego tylko w najbardziej kryzysowych sytuacjach, gdy są na narkotykowym głodzie i potrzebują choćby jednej dawki, dzięki której mogliby „normalnie” funkcjonować. Z drugiej strony wspomniana wyżej taktyka przynosi Edelowi zaskakujące, bardzo pozytywne efekty. Na przykładzie serialu My, dzieci z dworca Zoo widać dokładnie, jaka „moda” obecnie panuje wśród twórców – na potęgę eksploatuje się muzykę, którą usilnie próbuje się budować napięcie i wzbudzać emocje wśród widzów. Cisza jest zabiegiem prawie że zapomnianym. Tymczasem w filmie z 1981 roku w zasadzie nie mamy do czynienia z podłożoną ścieżką dźwiękową. Prawie każda wykorzystana piosenka, poza Heroes Davida Bowiego (chociaż słynny artysta wykonuje „na żywo” inny utwór ze swojego repertuaru) pochodzi ze świata przedstawionego. Uli Edel stawia na dźwięk diegetyczny, przez co w kluczowych momentach, na przykład w trakcie drastycznie pogarszającego się zdrowia Christiany wskutek zażycia narkotyków, panuje cisza. Odbiorcy nie są bombardowani kolejnymi bodźcami, pozostają sam na sam z cierpiącymi nieletnimi. Gdy doda się do tego jeszcze chłód bijący z niebieskoszarych kadrów, powstaje niesamowity efekt – forma pomaga w odzwierciedleniu atrofii uczuć i alienacji doznawanej przez obserwowane dzieci z dworca Zoo to szalenie trudny do sklasyfikowania film. Z jednej strony można odnaleźć w dziele Edela paradokumentalny styl, ciągoty do obserwacji pozbawionej moralnej oceny bohaterów. Reżyser woli podglądać aniżeli kreować i narzucać komuś własną wizję. Chce naturalistycznie oddać zgniliznę świata przedstawionego, przez co ustawia kamerę w taki sposób, by z lubością rejestrować wymioty Christiny albo strzykawki regularnie wbijające się w jej wątłe żyły. Artysta w kontrowersyjny (według mnie przesadzony) sposób pokazuje nagie ciała nieletnich, czego robić nie powinien niezależnie od podejmowanego tematu. Odważnym krokiem było zatrudnienie naturszczyków: na pewno młode twarze dodają realizmu, ale brak umiejętności aktorskich obnaża ubogie dialogi. Niektóre zachowania nastolatków wyglądają na totalną amatorszczyznę, a nie odgórnie zaplanowane działania. Również pod kątem technicznym ujawniają się zabawne braki. Scena „odwyku” Christiny i jej chłopaka przypomina kino klasy B, a ich pierwszy stosunek jest fatalnie niemieckiego reżysera dalekie jest od socjologicznych wycieczek, twórcy zależy na swoich bohaterach, nie na interpretacjach znanej mu rzeczywistości, niemniej jednak nie sposób pominąć również tego aspektu jego filmu. Choć film My, dzieci z dworca Zoo jest historią o zgubnym wpływie narkotyków, to w tle przewija się depresyjny Berlin Zachodni. Niby za murem znajduje się gorszy świat, a to na często uczęszczanym dworcu znajdują się tabuny nastolatków, którzy mieli mieć przed sobą świetlaną przyszłość, a poprzez brak perspektyw i dojmujące poczucie beznadziei pogrążyli się w odmętach nałogu. Uli Edel specjalnie zatrudnił prawdziwych narkomanów i prostytutki, by udowodnić, że tuż pod nosem szybko bogacących się mieszkańców metropolii tworzy się drugi świat oparty na innych zasadach, zamieszkały przez ludzi z różnych względów wypchniętych poza dzieci z dworca Zoo jest filmem, który pod wieloma względami źle się zestarzał. Mimo to seans czterdzieści lat po premierze nadal przynosi bolesną prawdę na temat straconej części berlińskiego pokolenia, któremu nie dane było odnaleźć szczęścia na swojej drodze. Wydaje się, że Uli Edel swoim dziełem wyważył pewne drzwi dla kolejnych produkcji, w których jeszcze mocniej i dosadniej eksploatowano wątek zgubnego wpływu narkotyków na ludzki organizm. Warto docenić niemiecką produkcję, niezależnie od efektów końcowych, za szczerość i odwagę w podejmowaniu trudnych tematów.
Opracowanie "My dzieci z dworca ZOO". poleca 85% 419 głosów. Treść. Grafika. Filmy. Komentarze. Praca jest na ocenę bardzo dobrą jeżeli nauczyciel stwierdzi że praca jest samodzielna mój nauczyciel stwierdził że praca nie była samodzielna!! Dostałem dwa pozdrowienia dla 3 D z Bełżyc i dla Pani Profesor!!!
Nastoletni narkomani są piękni i stylowi nawet na dnie heroinowego nałogu, prostytuujący się, żebrzący czy zaliczający blackouty w dworcowej toalecie. Spisana przez dziennikarzy „Sterna” relacja Christiane F., jednej z wielkiego grona nastoletnich narkomanów okupujących w połowie lat 70. XX w. dworzec ZOO w Berlinie, poszerzona o perspektywę jej matki, policjantów, urzędników i socjologów, stała się hitem. Wydana w Niemczech w 1978 r., sfilmowana dwa lata później z piosenkami Davida Bowiego, przetłumaczona na 30 języków, w Polsce ukazała się w latach 80. i wciąż jest wznawiana, doczekała się też licznych adaptacji teatralnych. A teraz powstał niemal ośmiogodzinny, niemiecki serial. I jest trudny do odróżnienia od tysiąca wylewających się obecnie z platform i stacji produkcji dla młodzieży. My, dzieci z dworca ZOO (Wir Kinder vom Bahnhof Zoo), reż. Philipp Kadelbach, HBO GO, 8 odc. Polityka (3302) z dnia Afisz. Premiery; s. 69 Oryginalny tytuł tekstu: "Kiedyś kultowa"
Jak łatwo jest ugrzęznąć w nałogu i jak trudno się z niego wyrwać. Do czego zdolni są ludzie uzależnieni od narkotyku, aby zdobyć pieniądze na kolejną "działkę". Książka okazała się bestsellerem. W 1981 Uli Edel nakręcił na jej podstawie film o tym samym tytule "My, dzieci z dworca ZOO". Problem narkomanii jest ciągle
Jesteś tutaj Reklama Są książki, które budzą mieszane uczucia. Nie ze względu na ich wartość, ale zawartość. Do takich należy książka „My, dzieci z Dworca ZOO”. Jest to dokument – zapis wyznań nieletniej narkomanki. Bolesne świadectwo. Autentyczność sprawia, iż inna historia o narkomanii – film „Requiem dla snu” – wypada przy tym blado. Christiane F. wpadła w nałóg pod koniec lat 70. 13-letnia dziewczynka żyjąca w Berlinie szukała alternatywy dla otaczającej ją szarej rzeczywistości. Napięta i toksyczna atmosfera w domu, do tego coraz bardziej jałowe i bezwzględne otoczenie wielkomiejskiego blokowiska. Uciekać od tego próbowało wielu młodych ludzi. Jednak z jednego koszmaru wpadali w drugi, jeszcze gorszy. Christiane odbyła podręcznikową drogę – od miękkich narkotyków po twarde. Skończyła na heroinie. I heroina prawie skończyła z nią. Uzależnienie psychiczne, a później fizyczne, zmuszało ją do szukania nowych źródeł finansowania kosztownego nałogu. Zwykłe kombinowanie i wyłudzanie szybko przestało starczać. Pozostała prostytucja. Na berlińskim Dworcu ZOO dziewczynka łapała swoich pierwszych klientów. „My, dzieci z dworca ZOO” to historia fizycznego, moralnego i psychicznego upadku. Matnia nałogu to świat braku nadziei, w którym wciąż podtrzymywane złudzenia o lepszym życiu tylko potęgują przytłaczający całokształt. Bohaterka wielokrotnie próbuje od tego uciec. Niestety nie ma gdzie. Poza nałogiem jest świat, na którego reguły nie potrafi się zgodzić – pogoń za karierą, kołtuństwo, konformizm, hipokryzja. Lektura ta dała mi wiele do myślenia. Nie były to myśli przyjemne. Książka bardzo mnie wciągnęła – nie dość, że jest autentyczna, to jako zapis wypowiedzi daje możliwość zetknięcia się z żywym, nieprzewidywalnym językiem. Jednak przyjemność czytelnika była tu przemieszana z gorzką refleksją i żalem wobec bohaterki. To, co ją spotkało, było tak beznadziejne i, niestety, głupie, iż do końca nie potrafiłem się z tym pogodzić. Sprawy nie zmienia zakończenie. Co prawda daje ono nadzieję, pokazuje Christiane na nowej ścieżce życia, odmienioną. Jednak jest to pocieszenie pełne goryczy i czającej się w tle rezygnacji. Autor recenzji: Maciek Strona:
hcc7OC. 336 447 273 52 232 333 297 304 433
recenzja filmu dzieci z dworca zoo